Diptyque Do Son Eau de Toilette i Byredo Flowerhead

butelka z perfumami
Do Son Eau de Toilette 2005 to piękny biały kwiatowy zapach, który jest subtelny, ale zawsze obecny. Pozbawiony sztywności i pudrowego odczucia, które tradycyjne mają białe kwiaty dzięki pluszowej bazie benzoinowej z piżmem i z morskim akcentem zastępującym zwykłe szyprowe lub suche drewno używane w podstawie. Fabrice Pellegrin był na pokładzie Diptyque w tym przypadku i wniósł miłą równowagę do stylu zwykle wyśmiewanego jako zapach surowości lub jawnej dojrzałości. Nie ma w tym nic więcej, ponieważ Do Son to kolejny przykład fundamentalnej perfumerii z domu, który zasłynął z podstawowych, rozproszonych perfum z dużą ilością separacji nut i przejrzystości. Moim jedynym zarzutem jest to, że Do Son wydaje się zbyt mainstreamowy dla Diptyque.

Początek mieszanki to raczej przyjemny jaśmin sambac nad neroli, różą i irysem. Perfumy wydobywają się z bramy dość sztywno, ale jaśmin zmiękcza irysa, podczas gdy neroli go słodzi. Tuberoza żyje w sercu, ale olejek neroli sprawia, że ​ nie staje się zbyt ponura, jak to się czasem zdarza. Utrzymuje biały kwiatowy standard, jednocześnie dodając wystarczająco zmysłowego koloru. Różowy pieprz wprowadza nowoczesne ciepło i do tego czasu jest wprawdzie wszędzie, ale na szczęście pozostaje stonowany, więc benzoinowa i piżmowa baza przemawia. Morski akord dihydromyrcenolu jest nieco kontrowersyjny, ale utrzymuje czystość neroli. Jaśmin i tuberoza są głównymi graczami, dzięki którym Do Son Diptyque nie jest przeciętnym białym kwiatem, pomagając stworzyć niemal sztuczny akord z tęczówką (irysem). To wiosna w butelce, która spodoba się przypadkowym fanom kwiatów chcącym wydać nieco więcej na coś wyróżniającego się.

Czas noszenia jest przeciętny i taki sam, a najlepsze okazje do użytkowania, zawsze gdy pożądany jest szczęśliwy, miękki kwiatowy aromat. Do Son jest sprzedawany jako esencja unisex, jednak dla mnie wydaje się bardziej kobiecy. Myślę, że każdy miłośnik jaśminu, tuberozy lub neroli może wybrać tę kompozycję. Woda perfumowana jest gęstsza, ale niekoniecznie pachnie inaczej, a także nie promieniuje do mnie głośniej. Mówiąc najprościej, Do Son jest po prostu ładny i nieco relaksujący, pozbawiony wszelkich ostrych krawędzi, jakie mogą mieć białe kwiatowe perfumy, a jednocześnie nie wydaje się tak miękki, by być mdłym. Wodne wykończenie zrazi purystów, podobnie jak wszelkie oczywiste aromatchemy, ale poza tym jest całkiem naturalny. Przetestuj sam, ponieważ Twój przebieg rozwoju może się różnić od mojego.

Byredo Flowerhead Pachnie jak szampon, którego normalnie nie lubię. Jestem raczej wielkim fanem rzeczy, które brzmią jak akord starego szamponu, widoczny choćby w Samba for Men marki The Perfumer’s Workshop. Jeśli jednak mamy ochotę na zapachy drogeryjne, to lepiej, żeby mieściły się w drogeryjnym przedziale cenowym, czego niestety Byredo nie zapewnia. W skrócie, zamiast tego dostajesz dziwaczny zapach za prawie 1500 złotych, który strzela Flowerhead prosto w stopę. Byredo irytująco zanurza się w terytorium hipsterskiego gourmandu ze swoim boleśnie zabawnym minimalizmem i sztuczkami, takimi jak ograniczone, nienazwane aromaty, więc ten nie wyświadcza im żadnej przysługi. Podoba mi się to, co tu jest, naprawdę, ale w żaden sposób ten styl chemicznej, kwiatowej czystości nie zbliża się nawet do reprezentowania tego rodzaju niszowego domu elegancji, który oferuje Byredo.

Flowerhead otwiera się suchą cytryną i dość głośnym jaśminem z chemicznymi kwiatowymi nutami piżmowymi w stylu czegoś w rodzaju galaxolid super. Podobno borówka brusznica została tutaj wykorzystana, ale osobiście nic z tego nie rozumiem. W swoim brzmieniu jest podobna do żurawiny, więc gdyby borówka była obecna w Flowerhead, dodałabym jej ciało do cytryny, która zamiast tego po prostu wyparowuje, gdy pojawiają się kwiaty. Nuta tuberozy dominuje w sercu, a kwiatowy akord szamponu wyłania się, połączony z galbanum. Baza ambroksydu z późnego etapu wychodzi na wierzch, aby trzymać Flowerhead na skórze wraz z galaksolidowym piżmem. To, co wąchasz na początku, jest w zasadzie tym, co dostajesz na całą podróż, dopóki go nie zetrzesz. To bardzo lekkie, ale trwałe perfumy, więc spodziewaj się ich obecności przez cały dzień, ale bez zbytniego zamulania. Myślę, że takie czyste zapachy najlepiej sprawdzają się po prysznicu lub przed snem, ale widzę też Flowerhead jako dodatek do wiosennej odzieży na dzień.

Jeśli podoba ci się coś takiego, a pieniądze nie są problemem, śmiało weź butelkę. Lecz jeśli myślisz, że pachnie jak szampony z późnych lat 80 i z tego samego powodu nie chcesz płacić dużo więcej niż butelka rzeczywistego szamponu, nie fatyguj się. Zamiast tego kup Sambę dla mężczyzn (niezależnie od płci), zaufaj mi w tej kwestii. Byredo i tak jest w pewnym sensie hitem lub chybieniem jako luksusowy dom niszowy, ale z ekskluzywnym gatunkiem kwiatowym musisz albo pójść na całość z drogimi absolutami i nienaganną separacją nut, albo po prostu wrócić do domu. Wszystko, co pachnie nawet sztucznie w tym przedziale cenowym, niezależnie od tego, jak uroczo, zostanie rozebrane i wyśmiane przez „koneserów”, którzy spędzają tyle samo czasu na woskowaniu swojej wiedzy o zapachu kwiatów, co perfumach. Ten zapach jest uratowany o włos od postawienia kciuka w dół, ponieważ uwielbiam akordy szamponowe, choć tak naprawdę nie mogę uzyskać piany od Flowerhead.