Wschodni paradoks świata perfum

perfumy w butelce
Wiele firm perfumeryjnych patrzy na azjatyckie rynki Japonii i Chin jako na kolejne możliwości rozwoju swoich marek. W rezultacie można zauważyć, że niszowe firmy również podążają tym tropem, próbując stworzyć własny przyczółek na tych terytoriach.

Moje pierwsze wrażenie na temat różnicy między sposobem, w jaki różniły się japońskie i zachodnie gusta, pochodzi z artykułu, który czytałem w pewnym dużym magazynie. Została w nim opisana kultura, w której perfumy były często dawane jako prezent, ale nigdy nie były noszone. To również szło w parze z anegdotą od sprzedawcy, w której paski testowe zostały pozostawione obok ich butelek po to, aby zniknęły górne nuty, ponieważ zgodnie z artykułem „najwyraźniej Japończycy nie lubią górnych nut”. Artykuł dotyczył również innych sił rynkowych na terytorium Japonii, które były powiązane z luksusowymi markami, takimi jak Bvlgari, gdzie wizerunek biżuterii ma efekt aureoli na zapach.

Rynek chiński jest znacznie mniej rozumiany, ale wydaje się, że te same względy, które są dobre dla rynku japońskiego, są również dobre dla rynku chińskiego. Ogólny sektor kosmetyczny w Chinach stale rośnie z roku na rok. Kilian i Serge Lutens, między innymi, stworzyli serię zapachów przeznaczonych dla potencjalnych konsumentów perfum. Wygląda na to, że uzgodniona estetyka designu jest dla czegoś, co jest lżejsze z natury niż typowe wydania z tych linii. Wydają się też być zaprojektowane tak, aby nie trwały tak długo, jak inne wydawnictwa. Nie rozumiem, dlaczego zdecydowana większość tych zapachów, które do tej pory próbowałem, była tak rozczarowująca.

Można też być podejrzliwym wobec hipotezy, że ta estetyka naprawdę istnieje. Na pewnej wystawie zapoznałem się z linią perfum o nazwie Kaze, która jest tworzona i sprzedawana w Japonii. Podejmując krok, spodziewałem się znaleźć kolekcję, która pasowałaby do moich założeń. Nie mogłem bardziej się natrudzić i powtarzałem w kółko: te się dobrze sprzedają? Jedynym widocznym wpływem wschodnim było użycie określonych rodzimych składników.

Jestem wielkim fanem perfum z lżejszym akcentem. Ekskluzywny Tokyo Gaiac 10 firmy Le Labo wydaje się być szczytem tego rodzaju perfum, które powinny odnieść sukces w Japonii, jeśli powyższe założenia są prawdziwe. Comme des Garcons X Monocle Scent One: Hinoki to kolejny przykład tej pożądanej estetyki. Wiem, że oba te zapachy są szeroko doceniane przez zachodnią społeczność zapachową.

Kontrastuje to z kolekcją Asian Tales od By Kilian, która wydaje się być tak obliczona w projekcie, że gdzieś na linii produkcyjnej straciła radość życia. To, co naprawdę przyniosło mi ten punkt do głowy, to trzecia z serii L’Eaus Serge’a Lutensa, która właśnie została wydana. Najnowszy zapach nazywa się Laine de Verre i po powąchaniu go na pasku a potem na skórze po prostu nie mogę się zmusić do noszenia go przez kilka dni, aby go właściwie przejrzeć. Jest słaby i anemiczny, ale ma też irytujące, ostre aspekty. Jestem całkowicie zakłopotany tym, jak dwaj z moich ulubionych perfumiarzy, Calice Becker z By Kilians, i Christopher Sheldrake od Serge’a Lutensa, mogą tak całkowicie nie trafić w cel.

Nie byłem w stanie uzyskać żadnych aktualnych danych dotyczących sprzedaży na tych rynkach, ale pewien znany mi blog opublikował niedawno bardzo obszerny przegląd ekonomiczny sektora perfum na całym świecie, wykorzystując najlepsze dostępne dane dla opinii publicznej. W artykule tym znajduje się bardzo otrzeźwiająca statystyka z badania rynku chińskiego przeprowadzonego przez Euromonitor: „Nie zaobserwowano żadnych znaczących zmian w akceptacji zapachów przez konsumentów – Chińczycy stanowią 20% światowej populacji, ale tylko 1% do wartości sprzedaży zapachów.” Wydaje się to wskazywać, że pomimo tego, że domy perfumeryjne nie posuwają się do przodu, pomimo wszystkich celów ukierunkowanych przez trzymanie się być może nieistniejącej azjatyckiej estetyki.

To jest źródło tego wschodniego paradoksu, zamiast próbować zaprojektować konkretny zapach na rynek; spróbuj po prostu zaprojektować dobry zapach. Wierzę, że zasady wolnego rynku pozwolą markom kierować się tym, co sprzedaje się na tych rynkach. Pomysł, że można skomponować zapach na rynek japoński lub chiński, który sprawi, że kultura ludzi, którzy nie noszą perfum, nagle zacznie je nosić, wydaje się czymś z powieści. Ponieważ siedzę tutaj rozczarowany kolejną próbą stworzenia tego magicznego Wschodniego Eliksiru, mam tylko nadzieję na nieco mniej skupienia na myśleniu grupowym i bardziej swobodnej ekspresji artystycznej od tych marek, które tak bardzo lubię.